Tylko w Polsce. W ZUS przepadły składki emerytalne za 20 lat wstecz
Księgowa straciła w praktyce przyszłą emeryturę. Choć wpłaciła do ZUS składki na 450 000 zł. Składki (i przyszła emerytura) przepadły. Legalnie. Księgowa miała spółkę z o.o., w której się zatrudniła w 2003 r. I jako pracownik zgłosiła się do ZUS. ZUS po 19 latach uznał, że nie mogła być ubezpieczona (od 2003 r.) jako pracownik spółki bo była w praktyce jedynym wspólnikiem spółki z o.o. (nie miała 100% udziałów, ale np. 99%). Jako wspólnik nie mogła być jednocześnie pracownikiem. Jednocześnie ZUS zatrzyma...

Przeklęta pułapka systemu: jak składki emerytalne mogą przepaść bezpowrotnie
Wyobraźmy sobie sytuację, w której przez niemal dwie dekady sumiennie odkładamy składki na swoją przyszłą emeryturę. Wpłacamy setki tysięcy złotych, wierząc, że to inwestycja w spokojną starość. A potem nagle dowiadujemy się, że wszystkie te środki… po prostu zniknęły. Brzmi jak scenariusz z filmu sensacyjnego, ale to rzeczywistość, która spotkała jedną z polskich księgowych. I choć wydaje się to niedorzeczne, to właśnie przepisy i praktyki Zakładu Ubezpieczeń Społecznych umożliwiają takie sytuacje.
Gdzie leży problem? – granice między wspólnikiem a pracownikiem
Pani Aldona, bo tak na potrzeby tej historii nazwijmy główną bohaterkę, od 2003 roku prowadziła własną spółkę z ograniczoną odpowiedzialnością. Równocześnie była zatrudniona na etacie w tej samej firmie jako księgowa, regularnie odprowadzając składki na swoje ubezpieczenia społeczne, które w sumie wyniosły około 450 000 zł. Wydawać by się mogło, że to zdroworozsądkowe rozwiązanie: właścicielka zatrudnia się w swojej firmie i zyskuje prawo do emerytury na podstawie wpłaconych składek.
Jednak po niemal 20 latach ZUS postanowił zmienić narrację. Argumentując, że mając blisko 99% udziałów w spółce, nie mogła być jednocześnie pracownikiem – bo brakowało realnego podporządkowania, które jest fundamentem stosunku pracy. To oznaczało, że przez cały ten czas nie posiadała „prawidłowego” tytułu do ubezpieczenia społecznego, a jej składki były wpłacane bez podstawy prawnej.
Składki jak woda w morzu – legalna utrata praw do środków
Sprawa komplikuje się jeszcze bardziej, gdy weźmiemy pod uwagę zmiany w przepisach, które weszły w życie w 2022 roku. Nowe regulacje wprowadziły pięcioletni okres przedawnienia dla zwrotu nadpłaconych składek. Oznacza to, że jeśli ZUS nie zgłasza zastrzeżeń w ciągu pięciu lat, późniejsze roszczenia stają się bezprzedmiotowe, a środki pozostają w funduszu emerytalnym na zawsze.
W praktyce oznacza to, że pomimo wpłacenia setek tysięcy złotych, po upływie dwóch dekad wszystkie składki mogą zostać „przejęte” przez ZUS, a osoba, która je wpłaciła, nie tylko traci prawo do emerytury, ale też nie odzyskuje swoich pieniędzy. W przypadku pani Aldony ZUS uznał, że nie była ubezpieczona od 2003 roku, a cała kwota składek została zatrzymana jako przychód funduszu.
Na co może liczyć poszkodowany? – walka o sprawiedliwość
Ta sytuacja nie jest jedynie prywatnym dramatem jednej osoby, ale sygnałem alarmowym dla całego systemu ubezpieczeń społecznych w Polsce. Pani Aldona, nie zgadzając się z decyzją ZUS, podjęła walkę prawną. Najpierw bez wsparcia, co przyniosło negatywny wyrok, a obecnie reprezentowana jest przez adwokata, który przygotowuje apelację i rozważa podjęcie sprawy na forum Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu.
Jej sytuacja stawia pytanie o zaufanie obywateli do państwa i instytucji, które mają gwarantować bezpieczeństwo socjalne. Czy można polegać na systemie, który po latach może odwrócić się plecami i pozbawić nas tego, na co uczciwie pracowaliśmy? Czy prawo powinno chronić obywatela, czy raczej usprawniać mechanizmy jego krzywdzenia?
ZUS a „niemal jedyny wspólnik” – problem systemowy
Zakład Ubezpieczeń Społecznych konsekwentnie stosuje tzw. koncepcję „niemal jedynego wspólnika”. Oznacza to, że jeśli osoba posiada dominujący udział w spółce i jednocześnie wykonuje w niej pracę, to nie można mówić o standardowym stosunku pracy. ZUS podkreśla, że w takiej sytuacji brak jest elementu podporządkowania, który jest kluczowy dla umowy o pracę i tym samym dla tytułu do ubezpieczenia społecznego.
Choć z jednej strony jest to logiczne z punktu widzenia prawa pracy, to w praktyce prowadzi do absurdalnych skutków. Wielu przedsiębiorców, którzy angażują się w pracę na rzecz własnej spółki, może być pozbawionych ochrony ubezpieczeniowej, mimo że przez lata odprowadzali składki. Co więcej, jeśli po latach ZUS zakwestionuje podstawę tych składek, nie ma obowiązku ich zwrócenia, a ubezpieczony traci prawo do emerytury.
Konsekwencje dla obywateli i systemu – niebezpieczny precedens
Opisana sytuacja to nie wyjątek, lecz symptom szerszego problemu. Zmiany prawne, które ograniczają możliwość zwrotu składek tylko do 5 lat, w połączeniu z restrykcyjnym podejściem ZUS do kwalifikacji tytułów ubezpieczeniowych, tworzą pułapkę, w którą wpada coraz więcej osób prowadzących działalność gospodarczą w formie spółek.
Skutki są dramatyczne: utrata środków, które miały zapewnić godną emeryturę, a często także dodatkowe obciążenia, na przykład konieczność pokrywania kosztów leczenia, które normalnie finansuje NFZ. Z punktu widzenia obywatela to nie tylko strata finansowa, ale i ogromny zawód wobec systemu, któremu zaufał przez wiele lat.
Podsumowanie – czy państwo zadba o swoich obywateli?
Historia pani Aldony to przestroga i zarazem apel o refleksję nad mechanizmami funkcjonowania polskiego systemu ubezpieczeń społecznych. Czy można godzić się na sytuacje, w których legalnie, choć niesprawiedliwie, odbiera się ludziom ich przyszłe świadczenia i ciężko zarobione pieniądze? Czy system, który powinien chronić, nie powinien raczej wspierać i gwarantować stabilność?
Walka o sprawiedliwość trwa i może przynieść ważne rozstrzygnięcia, które zmienią podejście do podobnych przypadków. Jednak na dziś dzień tysiące osób może stać się ofiarami luk prawnych i nieprzejednanej polityki instytucji. To wyzwanie dla ustawodawców, sądów i całego społeczeństwa – by pamiętać, że za każdą cyfrą na koncie ZUS stoi konkretna historia i konkretna osoba.
Warto zatem śledzić rozwój tej sprawy i zastanowić się, jak chronić swoje prawa w systemie, który nie zawsze jest przyjazny dla obywatela.